Pierogi.
Zapewne przyjdzie taki moment, kiedy zapragniecie zaprosić na obiad swoich przyszłych teściów. Sroga sytuacja. Trzeba bardzo uważać co się mówi i co się robi. Żeby wypaść dobrze, nie wystarczy ubrać się w garnitur i ucałować przyszłą teściową w rękę. Z teściem jest łatwiej. Zmrożona czysta wódka, ogórcy i chlyp ze smolcem. Z teściową nie będzie tak łatwo. Musimy ugotować coś, co pokaże, że jesteśmy godni, aby przejąć obowiązek dbania o Jej ukochaną córkę. Fikuśne dania a’la krewetki, ośmiorniczki i kuchnia Fusion odpadają. Teściowa mogłaby się wystraszyć, że nie jesteśmy facetem, a jedynie jego namiastką (tzw. Mężczyzna, aczkolwiek nie fanatyk). Dlatego proponuję coś, co wszystkim zgromadzonym przypomni młodzieńcze, beztroskie lata. Pierogi. Wasz znany i lubiany mistrz patelni Michaś ma przepis tak klasyczny, jak frak i cylinder, jak dźwięk wiolonczeli na koncercie w filharmonii, jak… jak… no nie wiem… więc do rzeczy!
Aha. Do części farszu dodałem dużo chili, żeby zrobić kilka piekielnych, wypalających paszczękę pierogów.
Składniki: - gotowane ziemniaki, (ja dałem 1,5 kg – to za dużo…) - twaróg półtłusty (50dag) - cebule (5) - mąka (1kg) - 2 jajka - boczek (ile chcecie) - smalec
Ciasto: Do mąki dodajemy jajka, sól, odrobinę oleju i wyrabiamy ciasto dodając ciepłej wody w miarę potrzeby. Potem odstawiamy je na 30 minut (zawinięte w folii, żeby nie wyschło). Następnie odkrawamy kawałek (resztę zawijamy z powrotem) wałkujemy. Wkrawamy kółka za pomocą szklanki, lub wykrawalnika (jak mamy na stanie)
Nadzienie. Musimy zeszklić cebulkę (nie całą – zostawiamy troszkę na później do boczku). Do ugotowanych ziemniaków dodajemy zmielony twaróg, zeszkloną cebulkę z roztopionym smalcem, sól i pieprz (najlepiej świeżo zmielony). Mieszamy. Odstawiamy. Na patelni smażymy drobno posiekany boczek razem z cebulką, żeby polać pierożki.
Pierożki. Formujemy i wrzucamy do posolonej, gotującej się wody. Wyciągamy jak wypłyną na powierzchnię. Podajemy polane boczkiem z cebulką.
Smacznego!