CO W LOTNICTWIE PISZCZY #2

I znowu masowe media uraczyły swoich czytelników artykułem o pilotach. Oczywiście nie było tam mowy o dzielnych pilotach w ich wspaniałych maszynach. Mam nieodparte wrażenie, że tym razem autor naprawdę był pod wpływem jakichś środków odurzających i nie miał zielonego pojęcia o czym pisze. Zacznijmy jednak od początku…

Sam nagłówek bardzo mnie zastanowił. Przeczytałem go dwa razy zastanawiając się, czy w ogóle czytać dalej. Ciekawość wzięła jednak górę…

 ” Piłeś? Nie leć. Niemcy chcą wyrywkowo badać pilotów.”

 „Niemcy planują wprowadzenie losowych testów na obecność alkoholu i narkotyków u pilotów. Chcą w ten sposób zmniejszyć ryzyko powtórzenia katastrofy samolotu Airbus A320 linii Germanwings, który w marcu rozbił się w Alpach Francuskich. Zginęło wówczas 150 osób, wszyscy na pokładzie.”

 Dlaczego autor próbuje połączyć fakt picia alkoholu i zażywania narkotyków z katastrofą w Alpach? Co ma jedno wspólnego z drugim? I co? Zimniejszą w ten sposób ryzyko popełnienia samobójstwa przez pilota? Oczywiście Niemcom, chcącym ZWIĘKSZYĆ ilość kontroli załóg nie chodziło oczywiście o katastrofę w Alpach. Ale najwyraźniej autor tekstu postanowił dołożyć coś od siebie, żeby nawiązać do tragedii i wzbudzić sensację. Osobiście jestem za zwiększeniem kontroli załóg na obecność różnych środków zaburzających świadomość, ale tak jak pisałem ostatnio mam wrażenie, że to niewiele zmieni, bo wygląda mi na to, że niewiele osób siada za stery po pijaku. Można za wiele stracić, żeby sobie na to pozwolić. Oczywiście od czasu do czasu zdarza się, że złapana zostaje załoga, gdzie np. jeden z pilotów jest pod wpływem, ale najczęściej nie wynika to z kontroli, a z faktu, że taki delikwent został zakapowany przez swoją załogę, lub agenta handlingowego. Natomiast co do Germanwings… uważam, że nie powinno być to nazywane samobójstwem. SAMO-bójstwo jak sama nazwa wskazuje, sugeruje, że ktoś pozbawił się życia sam, a nie ponad setkę niewinnych osób. Sprawca tego czynu powinien być nazywany masowym mordercą, sadystą i maniakiem. Osoba planująca pozbawienie się życia powinna raczej zrobić to w sposób, który nie wpłynie zbytnio na otoczenie. Np. trzeba uporządkować swoje sprawy, napisać do osób zainteresowanych jakie są loginy do kont bankowych, piny do kart, załatwić tematy ubezpieczenia, etc. żeby potem rodzina (jeżeli taka jest) nie miała kłopotów z np. pieniędzmi na pogrzeb (po co komuś wyciągać kasę z portfela… pogrzeb to drogi temat). Poza tym, trzeba to zrobić w tzw. „miejscu odosobnienia”, żeby najbliżsi/znajomi nie musieli często przebywać koło tego miejsca, co mogłoby im przywodzić na myśl wspomnienia o zmarłym. Mój były sąsiad powiesił się w garażu, zwłoki ujawnił syn, który zszedł zawołać tatę na obiad. Matka, wraz z tym dzieckiem dalej mieszkają w tym domu. Nie wiem po co, ale założę się, że jak schodzą do garażu, to oczyma wyobraźni widzą ojca/męża wiszącego pod sufitem. Samobójstwo popełniane w odpowiedzialny sposób, to skomplikowany temat.

 Dalszej części artykułu nie będę komentował, bo mija się to z celem, poza tym, szkoda waszego i mojego czasu. Natomiast to, co mnie zastanawia, to to, na ile wiadomości, które czytamy lub oglądamy są wiarygodne i rzetelne. Bo np. ja nie znam się na polityce, czy na gospodarce. Zakładam więc, że to co słyszę w mediach, na ten temat, musi być raczej prawdą. Ale jak czytam artykuł, na tematyce którego, się troszkę znam i widzę, że są to absolutne bzdury, a takich artykułów pojawia się wiele, to zaczynam powątpiewać w rzetelność treści przekazywanych w innych „branżach”. Wygląda mi na to, że obecnie, wydawać by się mogło, że mamy dostęp do każdej możliwej informacji, ale w tym całym szumie informacyjnym, nie jesteśmy w stanie dotrzeć do prawdy, a nawet się do niej zbliżyć. Może się więc okazać, że jesteśmy po prostu manipulowani.

 Pozdrawiam.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *